wtorek, 27 września 2016

Czym jest uzależnienie?
Nie będę tutaj przytaczać fachowych terminów czy definicji, to każdy z Was może sobie w dowolnej chwili wyguglować potocznie rzecz mówiąc. Czym jest uzależnienie dziecka? Dla nas? Czasem wielkim problemem, który próbujemy ogarniać w zaciszu domowym niczym grypę domowymi sposobami miodzik i cytryna zamiast od razu sięgać po radykalne kroki typu antybiotyk. I o ile w przypadku grypy to się sprawdza to w przypadku uzależnienia absolutnie nie. Uzależnienie dziecka jest także naszym wielkim dramatem. Niektórzy mówią porażką rodzicielską. Ja tego tak nigdy nie odbierałam. Nie obwiniałam się, ponieważ wiem, że byliśmy najlepszymi rodzicami dla swojej córki jakimi być umieliśmy na tamtą chwilę. Nadal nimi jesteśmy. Nie mówiłam także, że dałam dziecku za dużo wolności bo jak można komuś kogo się bardzo kocha tą wolność ograniczać? Przecież ma się zaufanie, które w trakcie uzależnienia topnieje jak śnieg w słoneczny dzień. I z tym chyba było mi się najtrudniej zmierzyć. Że moja córka mnie okłamuje chociaż wcześniej tego nie robiła, że czyni to z uśmiechem na ustach i patrząc mi w oczy.

Uzależnienie bywa też wstydem. I co potrafimy wtedy robić? Ściemniać do bólu całe otoczenie, rodzinę i przyjaciół a także szkole pisząc np fikcyjne usprawiedliwienia. Nie można działać pod presją stwierdzenia " co ludzie powiedzą " Ludzie i tak swoje mówią niezależnie od tego jak się zachowamy i co zrobimy. Wiem że bardzo ciężko jest zmierzyć się z tego rodzaju problemami ale wiem również że nie wolno nam zamiatać pod dywan. Bo czego się wstydzimy tak naprawdę? Swoich własnych dzieci? Ich wyboru? Tego że nie umiemy z nimi rozmawiać? Czy też własnych zachowań? Często z bezsilności stajemy się agresywni, krzyczący, nakazujący. Wyładowujemy własną frustrację i niemoc na dzieciach. Działa to tak, że chcemy powiedzieć coś tak szokującego żeby to dziecko się przebudziło. Ja osobiście pamiętam dzień, kiedy wykrzyczałam swojej córce NIENAWIDZĘ CIĘ!!!!
A tak naprawdę bardzo ją kochałam i kocham nadal. Nienawidziłam jej świata, jej wyborów z którymi się nie zgadzałam, jej życia które na tamtą chwilę obrała z takich czy innych powodów. Nienawidziłam jej zachowania ale przecież nie jej. Jednak wtedy nie potrafiłam oddzielić choroby córki od niej samej. Dziś już wiem że trzeba to robić. Wiem też że słowa mają wielka moc i tylko od dojrzałości człowieka zależy w jaki sposób je wypowiada. Róbmy to w sposób świadomy, ponieważ niektórych słów nie można już cofnąć nigdy. Zostają później w najgłębszych zakamarkach osoby do której zostały skierowane i żyją własnym życiem. Tak naprawdę każda zmiana zaczyna się w nas samych. To my musimy się zmienić, my musimy nauczyć się co robić na każdym etapie uzależnienia syna czy córki w sposób świadomy. I tu mamy do czynienia z tzw współuzależnieniem, któremu poświęcę osobny wpis. Myślę że pierwszym krokiem jest zrozumienie. Chęć zrozumienia tego co tak naprawdę się dzieje w głowie mojego dziecka. Tak, ja zdecydowanie poczułam: CHCĘ ZROZUMIEĆ. I stało się. Rozpoczęłam pracę nad sobą, nad swoimi emocjami, nad moją empatią. Kochać także trzeba umieć w sposób mądry i odpowiedzialny. Pozwalać dziecku na wszystko to nie jest miłość. Mówić " nie bo nie " to nie jest miłość. Mądra miłość do dziecka to jasne stawianie granic wówczas dziecko czuje się bezpieczne. Ale w momencie uzależnienia i ostrego ćpania nie ma już mowy o stawianiu granic bo jest już za późno ale i zbyt wcześnie. Za późno, by budować na tym co było i zbyt wcześnie by układać wszystko od nowa. To cóż jest pomiędzy? Przytul do serca mocno ta zagubiona istotę, tego człowieka pełnego sprzeczności i pokaż mu jak bardzo go kochasz pomimo tego co się wydarza. Pokaż swoim spokojem i miłością, że się martwisz, że wyciągasz swoją dłoń, by mogło się chwycić i wyłonić się nawet z największych ciemności. Moja córka była jak cień, była pozbawiona światła, była o krok od śmierci. Jak silne musi być uzależnienie jeśli 17 letni człowiek zostaje znaleziony na ulicy, leży na chodniku w upalny dzień 40 stopni w cieniu, jest brudny, śmierdzący i skrajnie wyczerpany. Przyjeżdża karetka. Jest hospitalizacja, moje dziecko wychodzi po 2 dniach i znów wraca na ulicę. By ćpać. Jak to wygląda z perspektywy rodzica? Najpierw długie poszukiwania, wizyta na policji, raporty, zdjęcia. Kocioł. W kółko powtarzanie tego samego. Nie mogą jej znaleźć. Mija 3 dzień. Zero kontaktu. Nasłuchuje, czekam, myślę Co jeszcze mogę realnie zrobić? Czy jeszcze kiedykolwiek ja zobaczę? Nie mam już łez i nie płacze. Jestem ZŁA. Potwornie, cholernie zła i rozczarowana że nikt nie chce mi realnie pomoc, że wciąż odbijam się od ściany. Dzwonię, pytam, chodzę, szukam.... Nagle dzwoni telefon, to ratownik medyczny " mamy pani dziecko proszę przyjechać " Przyjeżdżam. Widzę oczy które nie patrzą. Nie, nie czuję wstydu podczas rozmowy z lekarzem na izbie przyjęć.
Podchodzę do mojego dziecka jak do nieznajomego.
Jakby to było tylko bardzo wyczerpane jej ciało, a w środku jej nie znajduje.
Dostaje pięć kartek A4 muszę wypisać dane, pesele, ubezpieczenia, opisać poród dziecka, opowiedzieć o porodach dwójki moich młodszych dzieci.
O co tu kurwa chodzi??????!!!!!!!
Obok leży moje na wpół żywe dziecko, którego szukałam ostatnie 3 dni a ja mam wypełniać tonę papierów?
Czy ktoś się mnie zapytał jak ja się czuję?
Córka trafia na salę.
I tu kolejne zaskoczenie.
Przychodzi pani pielęgniarka i mówi :
Słuchaj masz prawo nie zgodzić się na pobyt i masz prawo by odmówić zabiegów, kroplowek wzmacniających, zastrzyków.
Nawet jeśli mama się zgodzi to nic nie zrobimy jeśli Ty nie podpiszesz zgody.
Od ukończenia 13 roku życia każde dziecko ma takie właśnie prawo.
Biorę ta kobietę na bok i mówię
Czy wie pani czym jest uzależnienie?
Czy zdaje sobie pani sprawę z faktu że córka nie myśli logicznie po dopalaczach?
Zrobiła minę i odeszła.
A ja pomyślałam że kiedy stamtąd wyjdę moja córka wstanie i ucieknie i nikt nie zareaguje, pomyślałam że następnego razu może już nie być.
Wróciłam do domu po rozmowie z nią, po raz pierwszy od miesięcy czułam się spokojna.
Córka wytrzymała kilka dni w szpitalu, ordynator rzekł, że nigdy nie widział tak dobrze wychowanego i grzecznego nastolatka.
Powiedział mi że to był zapewne młodzieńczy incydent.
Testy nic nie wykazały więc nie mógł napisać w wypisie że dziecko było pod wpływem środków ale jedynie ze istnieje podejrzenie.
Poprosiłam go o pomoc mówiąc że córka wymaga leczenia, że chce skierowania do ośrodka.
No i tu usłyszałam...
Pani przesadza, w ośrodku są dzieci no po prostu patologia a pani dziecko jest z dobrej rodziny.... Ona nie nadaje się do ośrodka.
Z dobrej rodziny?????
Mój Boże... To może mam zacząć chlać? Bić dzieci? Może wówczas ktoś w ogóle zwróci uwagę na mój problem?
Poprosiłam o konsultacje z psychologiem.
I tu znów historia z księżyca.
Najpierw pani wzięła na rozmowę córkę na tej rozmowie obiecała jej nie uzgadniając tego ze mną, że po wyjściu ze szpitala córka może wyjść na koncert w piątek wieczorem który odbędzie się w moim mieście by mogła się zrelaksować.
A moja córka w owym czasie relaks kojarzyła wyłącznie w jeden sposób.
Pani podjęła decyzję za mnie nie pozostawiając mi pola manewru, weszła w kompetencje rodzica.
I tak wyglądała pierwsza hospitalizacja córki.
Ja jako rodzic zostałam z niczym i z poczuciem że nikt nie widzi co się dzieje, wszyscy próbowali mi wmówić że przesadzam.
A to był dopiero początek...

Dziś pisząc ten tekst jestem mądrzejsza o doświadczenia i wiem jak dziś bym się zachowała rozmawiając z takim lekarzem czy pedagogiem szkolnym, który nie zrobił zupełnie nic.
Dla wszystkich tych ludzi byłam intruzem, który czegoś wymaga i naprzykrza się.
Ale poszłam inna chyba dobra droga, bo dziś uśmiecham się.
Moja córka wychodząc rano do szkoły, (jest uczennica drugiej klasy liceum) wygląda pięknie przychodzi do kuchni żegnając się ze mną i mówi " cześć mamo! Mamo? Kocham cię "

Nigdy nie rezygnujcie ze swoich dzieci ?

wtorek, 20 września 2016

Początek ....

Najtrudniejsze bywają właśnie początki .

Dotyczy to wszelakich rzeczy w naszym życiu .
Nowa praca, narodziny dziecka , rozpoczęcie nauki, nawet pójście na imprezę w tzw. nowe towarzystwo .
Zadajemy sobie wówczas całe mnóstwo pytań : jak to będzie ? Czy na pewno tego właśnie chcę ? Czy jestem w tym wszystkim sobą ? Czy mnie polubią i zaakceptują ?
Ale ...
Czy każdy musi nas lubić ? Czy mamy być osobą pasującą wszystkim do ich obrazka ?
Czy warto dostosowywać się zawsze i za wszelką cenę do innych ?
Nie. Oczywiście ja uważam, że nie .

Dziś mija prawie rok od kiedy moja córka trafiła do ośrodka zamkniętego na terapię .
I właśnie dziś jestem gotowa,by podzielić się ze wszystkimi rodzicami, którzy mają podobny problem swoim doświadczeniem.
Oprócz tego, że jestem gotowa jestem też wdzięczna wszystkim ludziom, których spotkałam na swojej drodze w tymże czasie i którzy w ten czy inny sposób pomogli mi , bym mogła znaleźć się tu gdzie teraz jestem .
Owa wdzięczność powoduje w pewnym sensie poczucie obowiązku ( ale nie przymusu ) , by być swego rodzaju świadectwem , że z uzależnienia dziecka od różnorakich środków psychoaktywnych czy też alkoholu a także całego wachlarza innych uzależniających rzeczy można spróbować wyjść w sposób zdrowy i rozsądny i postarać się "normalnie " zacząć żyć budując z dzieckiem zdrową relacje , pomimo tego co miało miejsce.

Pierwszym krokiem jest stanięcie przed samym sobą i uznanie , że TAK !!! Coś złego się dzieje z moim dzieckiem , i to jest fakt!
Nie uciekajcie przed tą prawdą , nie walczcie z nią w żaden sposób , ponieważ ona i tak Was prędzej czy później odnajdzie.
Więc akceptacja i brak wypierania prawdy, oraz stanięcie z nią twarzą w twarz .
To jest właśnie początek drogi .
Ja długo wypierałam fakty, odwracałam przysłowiowego kota ogonem .
Wierzyłam we wszystkie kłamstwa i obietnice , które słyszałam od córki, ponieważ BARDZO chciałam w to wierzyć !
Ktoś zapyta : co dalej ? Wiem , podejrzewam, że moje dziecko ma problem .
To ja odpowiem pytaniem : a cóż się takiego niepokojącego dzieje ?
Może dziecko straciło pasję , może ma obniżone wyniki w nauce , być może przestało pojawiać się w szkole , straciło apetyt, nie chce z nami rozmawiać , spóźnia się do domu albo wcale do niego nie wraca ?
Jeśli dziecko nie wraca do domu, nie ma z nim kontaktu a jest nieletnie nie bójcie się iść zgłosić na policję tego zniknięcia .
Nie mówcie do siebie : eee tam , jeszcze zaczekam bo co ludzie powiedzą ??? W szkole sie dowiedzą !!!
Że sobie z dzieckiem nie radzę ! Jak szczeniak wróci to ja mu pokażę!
To najgorsze co możecie zrobić!
Ponieważ tak naprawdę dawno już straciliście wpływ na wybory własnego dziecka .
A skoro tak się stało to trzeba pokazać temu młodemu człowiekowi, że wszystko co w życiu robimy, jakich wyborów dokonujemy ma swoje konsekwencje .
Skoro nie szanuje Waszego zdania i zasad jakie panują w domu należy oddać sprawę w inne ręce.
Czasami na wstępnym etapie to bardzo pomaga.
Jest grupa dzieciaków , które autentycznie wystraszą się policji i przejażdżki radiowozem i zmieniają swoje postępowanie .
Ale to wszystko zależy od stopnia uzależnienia i niestety grona znajomych .
Ktoś kiedyś powiedział, że dzieci nie wychowujemy dla siebie, ale dla świata .
I tak faktycznie jest.
Możemy chuchać, dmuchać i nic to nie da .
Owszem przekazywane wartości procentują , zdrowe relacje z dzieckiem także , ale często bywa tak, że to wszystko co budowaliśmy przez 15, 16 lat ktoś po prostu zdmuchuje z umysłu naszego syna czy córki pokazując zupełnie inny świat i inną rzeczywistość.
To boli . Sami zresztą doskonale to wiecie .
Jedyne czego nie wolno Wam robić nigdy to obwiniać się o ćpanie własnego dziecka !
I tu czasem przychodzą myśli :
Gdybym jednak puściła ją na tą imprezę
Gdybym nie dała szlabanu na komputer
A może trzeba było puścić pod namiot z chłopakiem
itd, itd
Założę się , że każdy z Was ma własną litanie tego typu stwierdzeń .

Pamiętajcie !
Każdy człowiek ma wybór , niezależnie od tego co zrobicie Wasze dziecko ten wybór posiada .
Czy kiedy szef odmówi Wam urlopu albo podwyżki idziecie ćpać ?
Czy kiedy nie możecie zapłacić rachunku za prąd w terminie zarzucacie sobie kwas ?
Czy kiedy umiera ktoś bliski upijacie się do nieprzytomności przez następny miesiąc zaniedbując swoje codzienne obowiązki ?
Oczywiście są tacy , którzy odpowiedzą twierdząco na te pytania , ale jednak spora większość z Was inaczej rozwiązuje swoje problemy.
Ponieważ zawsze macie wybór jak postąpicie i jak się zachowacie .

Macie również wybór jak postąpicie wobec uzależnienia własnego dziecka .
Mam nadzieję, że opisywane tu przeze mnie historie z ostatnich dwóch lat a także tematy dotyczące naszego życia po przebytej przez córkę terapii w ośrodku i powrót do życia w abstynencji będą Wam pomocne .
Zachęcam do dyskusji , do zadawania pytań , do dzielenia się swoimi historiami.
Chcę , by to było miejsce w którym mozemy sobie zaufać , wspólnie podpowiedzieć i wesprzeć się .

Pozdrawiam wszystkich !

Ruda Wiedźma :-)